Kto raz spotkał lawendę to wie .... to tak jak z Bieszczadami ... można się w niej zakochać ..... albo ją ,,znielubić,, - nie wszyscy tolerują zapach lawendy.
Lawenda jest ze mną już dobrych parę lat ... zaczęło się od jednej roślinki (z całej paczuszki wysianej wykiełkowało tylko jedno nasionko!) .....ta pierwsza to właśnie ,,mamuśka,, ... inne krzaczki pochodzą od niej - po prostu odłamaną gałązkę wsadzam do wilgotnej ziemi i czekam czy się ukorzeni ... zazwyczaj się ukorzenia.
Mam też krzaczki, które same się zasiały ... zdarza mi się nie zebrać wszystkich kwiatów więc mamuśka ,,się rozsiewa,, ..... czasami.

Wczoraj zdjęcia takie sobie robiłam ..... wrzało jak w ulu - pszczoły chyba wyczuły, że dzisiaj będę ścinać kwiaty do suszenia ..... pracowały aż miło.

Nie tylko pszczoły lubią lawendę.

Taki niepozorny kwiatek a tylu miłośników ma ...........
Lawendowy mix żeby nie przynudzać ilością zdjęć ..............

Niezmiennie od lat obok siebie żyją - mamuśka lawenda i róża miniaturka ....
Mojej nalewki cd. ...............aromatyczna się już zrobiła ale to jeszcze nie koniec ................. nadszedł czas na czerwoną porzeczkę ................... a truskawki uparcie u góry siedzą (bo leciutkie toto) ......
